Imię:
-prawdziwe: <jakiś bazgroł> (wymowa nieprzetłumaczonego: jednoczesne westchnienie i kilka ruchów wargami, NIE szept)
-przetłumaczone na "ludzki": Ten, Który Stoi Za Końcem Świata
-nadane przez ludzi: Omega (Koniec), Morgrnsroth (Mrok), Dżuma, Keirayne (Zmienność)...
Dziedzina:
- bóg mroku, obżarstwa i szaleństwa (nie przyznaje się do bycia bogiem, tym bardziej patronem tychże rzeczy, ale ludzie muszą w coś wierzyć, czyż nie?)
Atrybuty:
-Śnieżnobiałe włosy, rzędy ostrych, zwierzęcych zębów i błękitne, świecące (nie błyszczące, świecące się 24/7, nie produkujące światła jak latarki) oczy o kocich źrenicach.
Wygląd:
-Nie posiada stałej formy, najczęściej przybiera kształt wysokiego (190 cm) mężczyzny ~20 lat z delikatną nadwagą, o w/w atrybutach i krótkich włosach. Zaokrąglona twarz o dość przeciętnych rysach sprawiałaby wrażenie miłej, gdyby prawie bez przerwy nie wytrzeszczał oczu i nie szczerzył zębów w groteskowym uśmiechu. Uwielbia zakładać czarny, skórzany kombinezon oraz długi, również czarny, płaszcz i pojawiać się znikąd, z ogromnym hukiem utrzymując idealną równowagę przykucnięty na schowanej w, oczywiście, czarnej pochwie katanie (są to jedyne przedmioty, które towarzyszyły jego pojawieniom się więcej niż raz, więc można uznać, że się do nich przywiązał).
Sposób wzywania:
Wolałbyś zabić własne dziecko, niż to zrobić.
Opis:
Nikt nie wie, skąd to się wzięło. Wydawać by się mogło, że po prostu nagle się pojawiło. Jednakże, wszyscy czują, że było tu przed nami. Długo przed nami. Bogami.
Nikt z nas nie wie również, jak bardzo jest potężne. Elendil (przykładowe imię) stwierdził, że spróbuje to ocenić. Mimo, ze nie dało się od tego czegoś wyczuć ani krztyny mocy, odruchowo pożegnałem się z bratem. Niepokój?...
Mógłbym przysiąc, że widziałem, jak zjadło Elendila. Zjadło? Jedyne sensowne określenie to POŻARŁO. To było tylko mgnienie na krawędzi mojego Eren-Tha, Wewnętrznego Oka, lecz chwilę potem jestestwo Elendila zmaterializowało się całkiem wyraźnie. Chyba się starzeję... Hm, czy nieśmiertelny może się zestarzeć? Zapytam później Yngtraxa. Czas powitać brata.
Śmierć. Tyle śmierci...
Nieśmiertelni? Haha, haha. Wiemy, z czego się śmiał. Nieśmiertelne istoty ginące w mroku, gaszone niczym płomyki świec podczas wichury... To coś... To przebrzydłe monstrum... Nie myliłem się. Podczas uczty u Anosa... Jak mogłem nie zauważyć? Mój brat... Cały ten czas... To monstrum... Zauważyłem dopiero, gdy było za późno, gdy to coś już rozszarpywało mojego brata od środka, gdy Cienie skręcone w macki przebijały i pochłaniały kolejnych moich braci i siostry... Nikt nie krzyknął. Nie rozległ się żaden jęk bólu, żaden szmer przerażenia. To stało się zbyt szybko... Tak szybko, tak wiele, wiele śmierci... Jedynym dźwiękiem, który stał się epitafium większości z nas, było jedno stwierdzenie wypowiedziane, głębokim, miękkim i ciepłym głosem, tak bardzo niepasującym do tego potwora: "Nieśmiertelni? Haha, haha." Chwilę po tym to coś zniknęło, a ci, którzy zwani byli bogami, wspaniałymi, wszechmocnymi, nie zostawili teraz nawet śladu po swej egzystencji. To coś zniknęło. Zniknęło. Jednakże wszyscy wiedzą, ze było tu przed nami. Wszyscy wiedzą, że będzie tu po nas. Wszyscy wiedzą, ze wróci. Stwórco, dopomóż.
Wróciło. Nagle, jak gdyby nigdy nic pojawiło się miedzy nami. Pożarłszy wielu z nas, przybrało postać podobną do naszej, jak również do ludzkiej. Nikt się nie bronił. Ba, nikt nie miał nawet zamiaru się bronić. Było nas tak wielu, a zostało tak niewielu. Nie mieliśmy szans. Wtedy monstrum oznajmiło tym swoim głębokim, miłym głosem, iż nasi polegli bracia i siostry próbowali je unicestwić i dlatego sami zostali unicestwieni. Aczkolwiek, jeśli nie będziemy mu wchodzić w drogę, zdecyduje się nawet na podpisanie paktu z nami, w którym zobowiązywałby się nawet na ograniczenie własnych mocy, w zamian za możliwość... zabawy w świecie ludzi, bez naszej ingerencji. Nie mogliśmy mu się postawić... Zabawy... Ta szalona rzecz zabiła ich wszystkich w imię... zabawy?...
Odszedł. Cyrograf gwarantujący bezpieczeństwo nam, wielkim, straszliwym, wszechpotężnym bogom, aż palił mnie w ręce, gdy patrzyłem jak schodzi do świata ludzi. Stwórco, dopomóż... im.
Nazywany bogiem szaleństwa, mroku i obżarstwa przeżył niezliczoną ilość cykli tworzenia i niszczenia świata. Wszystko przemijało, a on wykorzystywał każdą możliwość rozrywki, by uciec jak najdalej od pogrążenia się doszczętnie w, notabene, szaleństwie i mroku. Początkowo, jego jedyną mocą było pożeranie. Pożeranie materii. Pożeranie energii. Pożeranie mocy, umiejętności, wspomnień innych. Mimo ukradzionej potęgi i mądrości, nie był w stanie zobaczyć Tego, który go stworzył i zakpił sobie z niego dając mu przekleństwo ciągłej, nieznośnej pustki, której nic nie jest w stanie wypełnić oraz moc pożerania. Nie był w stanie zobaczyć Stwórcy, który najwyraźniej świetnie się bawił jego kosztem, ani tym bardziej uzyskać odpowiedzi na pytanie dlaczego musi cierpieć takie męki.
Skoro On się bawi, ja też będę...Obecnie Ten, Który Stoi Za Końcem Świata, przebywa w świecie ludzi i kieruje z ukrycia losami pojedynczych nieszczęśników, za pomocą drobnych, wysublimowanych zabiegów, zaczynając od przejęcia kontroli nad jakimś owadem, by wielki władca odpędzając go wypadł przez okno, przez wyrzynanie całego bydła we wsiach, aż po szepnięcie kilku słów do ucha zwykłego świniopasa, wywołanie konfliktu na skalę boską i uczynienie go królem demonów...
-A ten, tutaj w czarnym płaszczu to kto?
-Tego nikt nie wie, wnusiu.
-A czemu jest na końcu w Księdze Blasku Dval-Hur?
-Bo jest jedynie końcem.
-Opowiesz mi coś o nim?
-Gdy nadejdzie, strzeż się światła dnia, bo daje ułudę bezpieczeństwa. A kiedy już znajdziesz się w mroku, nie będzie dla ciebie ratunku...
-Więc jak się przed nim bronić?
-Wobec niego, nawet śmierć nie jest ucieczką...Kurczę, zacząłem pisać jakoś koło 10, a skończyłem następnego dnia

Dobrze, że chociaż błędy mi podkreśla, ale co do powtórzeń, składni, czy samego sensu, to nie jestem pewien

Chodziło mi o to, że taka op postać kierowana jedynie spontanicznością wniosłaby ogromny potencjał nieliniowości, o którą przecież głównie chodzi.